Wieczorne zdjęcia z protestów na polskich ulicach robią wrażenie. Z lotu ptaka tłumy w stolicy wyglądają zjawiskowo. Mnie te fotografie zasmuciły, bo pokazują, że po żadnej ze stron nie ma woli i miejsca do dialogu.
O co tu chodzi?
Czy popieram protest kobiet? Popieram każdy protest, jako prawo do wyrażenia swojego niezadowolenia. Pokolenia walczyły o to prawo, natomiast nie popieram jego każdej formy. W strajku umownie mówiąc kobiet (nie tylko kobiety wyszły na ulice, nie tylko one popierają strajk w mediach, mężczyźni też tam są), nie popieram każdego postulatu. Na pewno nie popieram haseł aborcji na życzenie, a chyba głównie o to chodzi, profanacji, niszczenia mienia czy wreszcie chamstwa. To tłumne wyjście na ulice w czasie pandemii bardzo mnie zaniepokoiło, ale ok, przekonało mnie prawo do protestu. Nie idzie tu jednak o wolność wyboru, ale przepchnięcie aborcji, której temat już wielokrotnie upadał w poprzednich latach. Wystarczyła nieostrożna decyzja, wyrok, by lont został podpalony. Siły reakcji nikt się nie spodziewał. Zastanawia mnie jednak, dlaczego mówiąc i myśląc o aborcji, mówi się o kobietach, jakby facetów to nie dotyczyło, jakby nie byli współodpowiedzialni za ciążę i potencjalną aborcję. Niesamowite, jak w dyskursie potrafimy zrzucić odpowiedzialność na kobiety. Decyzja kobiety, prawo kobiety do wyboru, a gdzie są faceci? Gdzie ich odpowiedzialność za życie?
Zdecyduj się kobieto
Kiedy zaczyna się człowiek? Odpowiedź na to pytanie jest zasadnicza w tym sporze. Dla mnie życie ludzkie zaczyna się w momencie poczęcia, bo z tego „gluta” powstanie człowiek, nic innego, żaden inny ssak, żaden ptak czy liść. Jest w niego już wpisany ludzki pierwiastek i w chwili gdy to sobie uświadomiłam, totalnie zmieniło się moje podejście do człowieka. Ktoś może mi zarzucić, że nie mam prawa narzucać swojego zdania innym, że jestem kato betonem. Nie jestem, bo ktoś inny zarzuci mi, że jako katoliczka powinnam twardo opowiedzieć się przeciw aborcji. I opowiadam się, ale chcę widzieć ludzi, którzy muszą podejmować trudne decyzje. Nie piszę o tych, którzy chcą zabić dziecko, bo przeszkadza im np. w karierze. Nigdy nie powiem innej kobiecie, że morduje swoje niepełnosprawne dziecko, że ma podjąć taką, a nie inną decyzję. Nie powiem, ponieważ nie potrafię postawić się w sytuacji matki, bo nią nie jestem. Nie daję sobie takiego prawa wobec kobiet i mężczyzn, którzy muszą podjąć dramatyczną decyzję. Zawsze traumatyzującą. Nie daję sobie tego prawa, bo tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.
Panie mogą się już rozejść?
Reakcji na wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie spodziewali się chyba ani organizatorzy protestów ani ci, którzy go wydali. Nikt nie przewidział, jak wielka będzie kumulacja emocji. Wystarczył impuls, by je ukierunkować. Wyroku TK nie przyjmuje się, bo przez wiele lat majstrowano przy sądownictwie i trudno wierzyć, że TK jest niezależny politycznie. Tych protestów nie można już lekceważyć, nawet jeżeli teraz przycichły, niektórzy kpią, że panie mogą się już rozejść. Tkwi tu jednak siła i nawet jeżeli kogoś tam nie ma, to wielu obserwatorów kiedyś pójdzie do urn. Wielu z tych, którzy dziś protestują, zdobędzie prawa wyborcze, a udziału w tym proteście nie zapomną, bo to nie jest rewolucja memów i kartonów, jak niektórzy próbują je określić. Z drugiej strony hasło rewolucja jest kobietą, nie wystarczy. Pamiętajmy, imperia upadają, a Rewolucja, jak Saturn, pożera własne dzieci (G. Danton). Rozmawiałam z kobietą, która była na protestach w mieście powiatowym. Stwierdziła, że panował chaos. Odzew zaskoczył organizatorów, którzy nie mieli pomysłu, co z tymi ludźmi zrobić, maszerować przez miasto czy pozostać w miejscu zbiórki. Ktoś spontanicznie coś powiedział do mikrofonu, pokrzyczeli, poskandowali, próbowali śpiewać, ostatecznie poszli. Ten zryw to chyba słabość tych protestów. Prócz wyprowadzenia ludzi na ulice, trzeba mieć jeszcze pomysł, co z tym potencjałem zrobić. W tym tłumie też są podziały, ale na jak długo wystarczy im paliwa?
W imię czego?
Boję się chaosu, bo ludzie tracą wtedy kontrolę, a ktoś to wykorzystuje. Niepokój o zdrowie, pracę, przyszłość są politycznie rozgrywane, a hasło obalenia rządu niosło wielu, pomijam te chamskie. Może jestem zachowawcza, ale miejsce na obalanie rządów, niezależnie od czasów i miejsca, jest przy urnach wyborczych, a nie na ulicy. Czy jako społeczeństwo nie uczestniczymy w realizacji jakiś brudnych interesów, o których nie mamy pojęcia, bo o niepełnosprawne dzieci i ich matki najmniej tu chyba chodzi. Wierzę, że wielu idzie tam spontanicznie, ale na ile znają prawdziwe założenia organizatorów? To bardzo trudny czas, który wymaga dużo miłości do drugiego człowieka: nienarodzonego, protestującego, przeciwnika aborcji, każdej ze stron. Agresja nie leży wyłącznie po stronie protestujących, jest jednoznacznie określana przez polityków w ich orędziach. Wezwania do walki w imię czego i kogo?
Gdzie jesteś Kościele?
A Kościół? Jego stanowisko wobec aborcji jest jasne, ale tak naprawdę nigdy nie słuchał kobiet. Nie były dla niego partnerkami do rozmów. Kilka lat temu usłyszałam bardzo chamską wypowiedź młodego księdza, miał pewnie trzydzieści kilka lat. Uczestnik pielgrzymki i gość w jednym z domów, siedząc przy stole, w obecności kobiet i kleryków stwierdził, że miejsce kobiety jest przy garach. Zmroziło mnie, na szczęście odcięła się moja przyjaciółka, która mimochodem rzuciła mu, że jego matka też jest kobietą. Nie wiem, czy do niego dotarło, ale dziś cieszę się, że uprzedziła mnie, bo cisnęły mi się na usta mało wyważone słowa.
Odejdą pokolenia dzisiejszych seniorów, a pozostaną młodzi. Ukształtowani przez inne czasy, dla nich ksiądz nie będzie, nie jest, autorytetem. Nie szata stanowi o autorytecie. Nie znam osobiście księdza, który byłby autorytetem dla mnie, może nie mam szczęścia. Szukam w Internecie. Kościół płaci za lata dealowania z polityką i lekceważenia ludzi, ofiar pedofilii, buty i budowania pałaców. Zbliża się oczyszczenie? Mam nadzieję, choć słabą, droga pewnie jeszcze daleka i nie pomogą tu apele zwykłych księży. Ciekawą polemikę wobec apelu prezentują dominikanie w Teologii Politycznej.
Patrzyłam na tych protestujących ludzi, słuchałam polityków, czytałam apele duchownych. Widziałam Ciebie w tym tłumie i z tym tłumem. Nawet jeżeli Ciebie ranią, nawet gdy te hasła są niezgodne z Twoją nauką, nie odrzucasz ich. Twoje Słowo jest radykalne, ale Miłosierdzie niezmierzone.